Archiwum luty 2004


lut 23 2004 Zagubiona
Komentarze: 4

Zagubiona w dzisiejszym zabieganym swiecie... Mam uczucie ze kazde, nawet najdrobniejsze zadanie, przerasta moje mozliwosci... Po prostu nie potrafie sie teraz odnalezc w niczym co robie... Rozpoczynam kilka blachych zadan i nie jestem w stanie ich nawet polowicznie zrealizowac... W polowie ich wykonywania rezygnuje i trace szanse na osiagniecie wielu rzeczy... Mimo prob i staran nic nie wychodzi z niczego za co sie zabiore...

Wokol mnie czuje straszna pustke... Niby jest przy mnie kilka sprawdzonych i zaufanych osob ale nie sa w stanie mnie zrozumiec... Ze stoickim wrecz spokojem wysluchuja mych zalow ale nie potrafia pomoc mi w rozwiazaniu problemow... Oni tylko pocieszaja... Ale co mi po tym ze kilka osob powie mi stara i oklepana zwrotke "nie martw sie bedzie dobrze... jeszcze wszystko sie ulozy..." skoro to i tak nic nie pomoze...A jedynie wprawi w jeszcze wieksza zlosc... Zlosc na swiat i na siebie... Ze nie potrafie sobie z niczym poradzic...

Odplywam w zapomnienie... Chce zasnac i sie juz nigdy wiecej nie obudzic na tym pelnym falszu i zaklamania swiecie... Po prostu zniknac na zawsze... Opuscic miejsca w sercach ludzi by nie sprawic im bolu...

Odejsc i zapomniec o wszystkim...

original : :
lut 10 2004 Czym jest wlasciwie "paczka"??
Komentarze: 5

Tak sie zastanawiam ostatnio na temat paczek... Przynaleznosc do takiej a nie innej grupy ludzi niejako okresla nasz status spoleczny w srodowisku... To z kim sie zadajemy decyduje czesto o tym jakie zdanie maja o nas inni... ci ktorzy nas nie znaja... Chyba ze z opowiadan albo z widzenia... Na podstawie przyjaciol jestesmy bezustannie oceniani... Przykleja nam sie etykietki... Ale co to tak naprawde znaczy "byc w grupie"? Stosowanie sie do polecen "dowodcy" i bezwzgledne ich przestrzeganie? Staranie sie byc takim jakim chce nas widziec? Codzienne spotkania z tymi samymi ludzmi az do znudzenia?

Wiekszosc nas nalezy do grup podobnych ludzi... Wszyscy jej czlonkowie staraja sie byc do siebie podobni, sluchaja tej samej muzyki, podobnie sie ubieraja, maje te same poglady... Chec przynalezenia do pewnej grupy staje sie z czasem poczatkiem zmieniania samego siebie... I to nie zawsze na lepsze... Starajac sie dopasowac do imponujacych nam osob mozemy sie calkowicie zatracic w tym pragnieniu i zapomniec kim tak naprawde jestesmy...

Moze wiec nie warto byc w jakiejkolwiek ekipie? Pozostac intrygujacym outsiderem ktory patrzy na wszystko i wszystkich tak jakby z boku? Kims kto ma trzezwe spojrzenie na otoczenie? Niby to wydaje sie najlepszym wyjsciem ale... No wlasnie ale... Wszyscy ludzie maja juz w genach potrzebe bliskosci innych... Pragnienie dzielenia sie z bliskimi swoimi przemysleniami, radosciami jak i porazkami... Outsider nie ma takiej mozliwisci poniewaz nie moze nikomu zaufac i jest wiecznie sam ze soba w swoim zamknietym dla innych swiecie...

Wiec co jest wazniejsze? Chec bycie przy bliskich laczaca sie z czesciowym lub w skrajnych przypadkach zatraceniem wlasnego "JA" czy tez samotne pozostanie w swiecie gdzie czlowiek wilkiem patrzy na drugiego czlowieka?

original : :
lut 08 2004 Kac moralny...
Komentarze: 3

Popelnilam duzy blad... Dalam upust swoim emocjom w najbardziej negatywny ze wszystkich sposobow jakie znam... Sama sie niszcze... Z kazdym dniem coraz bardziej utwierdzam sie w przekonaniu ze wszystko co robie jest zle... Zrobilam straszna rzecz... Wykorzystalam, zauroczylam, zgnebilam... Przez moje puste i bezmyslne zachowanie doprowadzilam do kleski drugiejgo czlowieka... Sprawilam ze jego swiat polegl w gruzach... Zburzyl sie wzbijajac w powietrze tumany zakurzonych wspomnien...

Teraz zle mi z tym... Nie moge na siebie patrzec... Kiedy widze swoje odbicie w lustrze mam ochote zniszczyc je rozbijajac na miliony kawalkow... Widze straszna postac... Rozjasniana blondynke z odrostami o przecpanym spojrzeniu, ziemnista cera i podkrazonymi oczami... Z wielkim napisem kretynka wypisanym na twarzy...

original : :
lut 03 2004 Rozmowa ktora nigdy nie miala a powinna miec...
Komentarze: 4

Ona: - musze Ci cos powiedziec...
On: - o nie...
Ona: - nie, nie chce z Toba zrywac, spokojnie. Pogadamy?
On: - boje sie tego, co moge uslyszec...
Ona: - wiem, wybacz...
On: - ale...
Ona: - daj mi powiedziec. Chodzi o to, ze... wiem, ze Cie to zrani, ale rozmowa jest nam potrzebna... ja po prostu... nie kocham Cie. Nasze intymne stosunki nie powinny miec miejsca. Powstaly przez zadze, poszukiwanie milosci i fakt, ze nie umiem Ci odmowic.
On: - [zaskoczony] ale przeciez...
Ona: - daj mi skonczyc... wiec... mysle, ze powinnismy przystopowac, troche poczekac. Moze ja Cie pokocham tak, jak Ty kochasz mnie... jesli to wogole mozliwe...
On: - Ale ...
Ona: - wybacz mi, moze ja wogole nie jestem w stanie kochac... juz... Jezeli to nie wyjdzie to... nie ma sensu robic cokolwiek na sile... rozstaniemy sie... znajdziesz kogos kto na Ciebie zasluguje...
On: - Ale ja tego nie chce! Kocham Cie! I nie chce nikogo innego!
Ona: - w tym wlasnie problem... nie! to zwykle pozadanie. A moze i milosc. Podoba Ci sie jak wygladaja nasze spotkania? Mi nie... Gadamy o bzdurach, potem macanie, gra wstepna, stosunek?, koniec. Ty wychodzisz, ja z poczuciem wstydu zostaje...
On: ...
Ona: ...

...

original : :
lut 02 2004 Bliskosc i plotki o korestwie...
Komentarze: 0

Zastanawiam sie czy milosc na odleglosc ma sens... Jezeli wogole mozna w tym przypadku mowic o milosci... Z mojej strony zauroczenie bylo kiedy sie poznalismy prawie 2 lata temu... A teraz? Teraz to ja sama nie wiem co czuje do niego... Wiem ze to nie jest milosc, taka jaka powinnam zywic do chlopaka bo taka juz przezylam i nie ma wogole miedzy nimi porownania... Zreszta nawet sama nie wiem czy jemu na mnie zalezy... Czy mi zalezy... By to dalej ciagnac... Spotykamy sie tylko w weekendy ale i to nie zawsze... Mamy calkiem innych znajomych, imprezujemy w innych klimatach... Praktycznie nie laczy nas nic oprocz wspolnych wspomnien... Kiedy zaproponowal mi dzis spotkanie wcale nie mialam ochoty by ogladac jego twarz... Zreszta ja jestem osoba ktora czesto lapie doly, wiec potrzebowalabym kogos tu, na miejscu, kto potrafilby wesprzec mnie w trudnych chwilach... Na czyim ramieniu moglabym sie wyplakac... Odczuwam silny glod czulosci na codzien a nie tylko od czasu do czasu... Pragne widziec chlopaka z ktorym jestem przez caly czas, spedzac z nim dnie i noce... Dzielic sie z nim wszystkim co mam...

Ale znalezienie chlopaka u mnie w miejscowosci jest dla mnie niemozliwe... Mam opinie kurwy... Zwyklej szmaty... Osoby ktora puszcza sie w bramie... Opinie niezasluzona... Cho przyznam ze byl w moim zyciu okres w ktorym myslalam tylko o tym by miec innego chlopaka na kazdej imprezie... Tylko by sie zabawic... Zapomniec sie na chwile... Zaszalec i na nastepny dzien nic nie pamietac... Rozumiem teraz ze to bylo straszne zachowanie... Ale juz od dawna taka nie jestem... A mo ze i jestem tylko ze ja tego nie widze? Nie wiem jak jest... Bo nie mi to oceniac... Chcialabym tylko zeby kiedys wszyscy zapomnieli o bledach jakie popelnialam w przeszlosci i zauwazyli kim jestem teraz... Przestali sie opierac tylko i wylacznie na plotkach... Z ktorych wiekszosc i tak jest zmyslona calkowicie... Ale zanim inni zauwaza ze jestem inna bede musiala sama calkowicie uwierzyc ze taka juz nie jestem... A ja mam jeszcze watpliwosci...

original : :