Archiwum styczeń 2004


sty 31 2004 Winna jak zawsze...
Komentarze: 1

Czasami w moim zyciu sa taki chwile ze wydaje sie ze wszytsko zle co sie dzieje na swiecie to tylko i wylacznie moja wina... A dodatkowo ludzie zamiast wesprzec utwierdzaja mnie w przekonaniu ze wlasnie tak jest... I dzis jest jeden z takich dni... Niby wiem ze to nie jest prawda bo w koncu na wiele rzeczy i wydarzen nie moge miec jakiegokolwiek wplywu, ale moja swiadomosc wie swoje... Nieustannie slysze ten cichy zazwyczaj glosik w mojej glowie ktory teraz sprawia wrazenie spotegowanego mikrofonem i wzmacniaczem... Jego ciagly krzyk "To wszystko przez ciebie... Zawinilas tylko ty... I nikt inny... Po co ty wogole tu jestes?...". To wszystko mnie niszczy... Powoli zatracam sie w ogarniajacym mnie bezsensie tego swiata... Mam wrazenie ze jestem nienormalna w negatywnym tego slowa znaczeniu... Ze nie pasuje i w jakis sposob niszcze otaczajacy mnie swiat... Ze niepotrzebnie zuzywam tlen... Ze istnieje tylko po to zeby niszczyc i sprawiac przykrosc innym...

Moze zle robie przejmujac sie innymi... Moze powinnam zaczac myslec tylko o sobie i przestac przejmowac sie uczuciami otaczajacych mnie ludzi... Moze nadszedl czas zeby odseperowac sie od toksycznej krainy cierpien jakim jest swiat... Moze... Ale nie potrafie tego zrobic... Jestem slaba. Jestem nikim. Jestem chora psychicznie. Bo czy ktos kto bardziej przejmuje sie innymi niz wlasnym dobrem jest normalny?

original : :
sty 30 2004 Zgwalcona
Komentarze: 2

Moja dusza zostala zgwalcona... Poniewierana przez wszytskich ktorych dotad uwzalam za przyjaciol... przez osoby ktore byly mi o wiele blizsze nawet niz rodzina... Powoli niszczona w podstepny sposob przez pseudo-przyjaciol nie jest juz w stanie sie zregenerowac... Jestem wyzarta od srodka... Moje bogate niegdys wnetrze juz nie istnieje... A wspomnienie o nim zanika w otchlani zapomnienia...

Zabito we mne cala radosc zycia, jakakolwiek doze spontanicznosci... Teraz kazdy moj ruch, krok jest z gory przemyslany... Stracona przez towarzyszy z gory szczescia w glebie zniszczenia... Przepelniona mrokiem kraine... Nie jestem juz zdolna by wskrzesic w sobie uczucia...

Czuje sie tak jakbym byla martwa... Moje oczy dawno juz zuzyly zapas lez... Na ustach od wiekow nie goscil posepny wyraz twarzy zwany usmiechem... I nigdy juz nie powroca... Moze i na skorupie jaka sie otoczylam bedzie sie znajdowal zarys szczescia... Ale bedzie on falszywy, nieprawdziwy... Stworzony tylko i jedynie dla zachowania pozorow...

Powoli staje sie czlowiekiem ktorego nienawidze... A moze juz nim jestem?

original : :
sty 30 2004 Nie jestem tym kim chcialabym byc...
Komentarze: 1

Nigdy nie bylam, nie jestem i nigdy nie bede aniolem. O wiele blizej jest mi do samego ojca wszelkiego zla. Ale nie mozna powiedziec, ze on byl zly... Kiedys byl jednym z aniolow, lecz calkowicie zatracajac sie w drodze do realizacji swoich celow zapomnial o wszelkich zasadach ktorymi kierowal sie dotad... I zostal jak wiecie skazany na wieczna meke... Czuje sie podobnie... calkowicie niezrozumiana przez otoczenie w ktorym zmuszona jestem przebywac... Przez wielu uwazana za wariatke...

Czy taka jestem naprawde? Nie wiem bo nie mi przypisane to oceniac... Zreszta sami z biegiem czasu sie przekonacie jaka jest prawda... Bo oprocz niej istnieje jeszcze pol prawda i gowno prawda... Tu bede nareszcie soba.

original : :